Dr inż. Marcin Kulasek – Sekretarz Generalny Sojuszu Lewicy Demokratycznej, w rozmowie z nami – podczas spotkania z członkami SLD w Pajęcznie – wypowiedział się m. in. na temat obecnej partii rządzącej, a także wyraził swoją opinię na temat ustawy antyaborcyjnej, czarnego protestu, legalizacji leczniczej marihuany czy też przyczyn klęski SLD w wyborach samorządowych.
Redakcja: Należy Pan do partii, jaką jest Sojusz Lewicy Demokratycznej. Skąd taki wybór? Kiedy to wszystko się zaczęło?
Marcin Kulasek: Moi rodzice zawsze mnie uczyli, że nie wolno być obojętnym na ludzkie cierpienie i biedę. Naszym obowiązkiem jest pomagać tym, którzy nie radzą sobie w życiu. Do SLD wstąpiłem w 2000 roku, zaraz po wygranej kampanii prezydenckiej A. Kwaśniewskiego i tuż przed wyborami parlamentarnymi. Sojusz był jedyną partią, która rozumiała potrzeby zwykłych ludzi, odznaczała się wrażliwością społeczną i tolerancją. To politycy SLD zabiegali o przystąpienie Polski do UE. Wiem, że dokonałem dobrego wyboru i do dzisiaj jestem z tego dumny.
R.: Jakie wartości wyznawane przez Sojusz Lewicy Demokratycznej przyciągnęły Pana właśnie do tej partii?
K.: Głównie dbałość o godność każdego człowieka, dążenie do sprawiedliwości społecznej, bezpłatna edukacja dla wszystkich oraz ogólnodostępna i państwowa ochrona zdrowia. SLD zawsze opowiadał się za wolnością sumienia i wyznania, tolerancją światopoglądową, kulturową i seksualną oraz świeckością państwa.
R.: W ostatnich wyborach parlamentarnych Lewica, w tym właśnie SLD, poniosła klęskę – nie przekroczyło progu wyborczego, a w związku z tym dla partii zabrakło miejsca w Parlamencie. Jaka Pana zdaniem była tego przyczyna? Może przyczyn porażki SLD należy dopatrywać się w błędnych decyzjach personalnych? Weźmy pod uwagę chociażby kandydaturę Pani Magdaleny Ogórek na Prezydenta.
K.: Teraz, po blisko roku, mogę ocenić, że na klęskę lewicy złożyło się wiele czynników. Między innymi dobór kandydatów nie zawsze znanych w środowisku lokalnym, czy niska wiarygodność niektórych polityków. Społeczeństwo nie do końca identyfikowało się z połączeniem SLD i Twojego Ruchu, powodowało to wiele negatywnych emocji. Trawiły nas wewnętrzne nieporozumienia, zarówno programowe, jak i personalne. Założeniem komitetu wyborczego było to, że podąży on jednym wspólnym frontem, stanowiąc odpór dla rządzącej prawicy. Rezultat w postaci wyniku poniżej progu wyborczego był wypadkową wcześniejszych decyzji personalnych podjętych przez poprzednie władze Sojuszu w latach 2014-2015, na przykład wystawienie w wyborach prezydenckich osoby szerzej nieznanej i nie związanej z SLD. W efekcie pierwszy raz w historii zdarzyło się, że nie ma SLD w Parlamencie.
R.: Partia, choć nie w Parlamencie, to jednak istnieje, czego dowodem jest dzisiejsze spotkanie. Jakie kroki członkowie SLD podejmują, aby wyjść z kryzysu i w jakiś sposób reaktywować tą partię?
K.: Po wyborach parlamentarnych uporządkowaliśmy się wewnętrznie. Mamy 23 tysiące chętnych do pracy członków partii, nowe władze w lokalnych strukturach i odnaleźliśmy w sobie pokłady motywacji do działania. Zbieramy podpisy pod wnioskiem o referendum aborcyjne, uczestniczymy w manifestacjach w obronie praw kobiet, zabiegamy o legalizację stosowania medycznej marihuany.
Nasi samorządowcy walczą o poprawę jakości życia Polek i Polaków, wdrażają zawieszony przez obecny rząd program in vitro, wprowadzają kartę seniora zawierającą szereg ulg dla osób starszych oraz realizują program budowy mieszkań pod wynajem „Mieszkanie za 500”.
W mojej opinii sposobem na reaktywację partii jest działanie lokalne, to zbliża ludzi, dając im jednocześnie motywację do aktywności. Jeśli na przykład w Łodzi, Częstochowie czy w Kaliszu udało się zrealizować lewicowe postulaty, to w innych miastach tez możemy. Cały czas widzimy, że bez SLD scena polityczna jest ułomna i staramy się, by nasz głos i nasze pomysły były coraz lepiej słyszalne.
R.: Przejdźmy teraz do spraw aktualnych. Jak ocenia Pan poczynania obecnego Rządu?
K.: Oceniam je bardzo krytycznie. Chociażby patrząc na to, co PiS wyprawia z ustawą antyaborcyjną, co również jest przykładem tego, jakie rzeczy mogą się wydarzyć w naszym kraju za chwilę. Ten kompromis, który był wypracowany przez różne środowiska – m.in. lewicowe – może upaść. W tej chwili istnieje ogromne zagrożenie, że zostanie wprowadzony całkowity zakaz aborcji, pomijając nawet te trzy przypadki, które były ustalone. Jest to – swego rodzaju – cofnięcie się nawet do czasów średniowiecza. PiS zagląda ludziom nie tylko do łóżek – ale również wchodzi w sferę łączenia spraw państwowych ze sprawami Kościoła.
Łamana jest demokracja. Przejawia się to w kompletnym sparaliżowaniu prac Trybunału Konstytucyjnego. Minęło ponad 200 dni, a wyrok nie został opublikowany.
Program „500+” jest niedopracowany, ponieważ matki samotnie wychowujące dziecko są pominięte w tym programie, a pieniądze dostają ludzie bogaci, posiadający dwoje lub więcej dzieci.
R.: Za nami czarny protest. Jak Pan sądzi: Co dalej? Jak sytuacja może się potoczyć?
K. Ustawa „Ratujmy kobiety”, którą przedstawiły środowiska lewicowe, dzięki posłom PiS oraz środowiskom prawicowym, trafiła do kosza. Na polu walki jest referendum, pod którym wraz z organizacjami lewicowymi zbieramy podpisy. Niedawno powołaliśmy Komitet Referendalny, w skład którego wchodzi m. in. Unia Pracy, PPS, Dom Wszystkich Polska Ryszarda Kalisza, Wolność i Równość, Socjaldemokracja Polska czy Federacja Młodych Socjaldemokratów. Chcemy dać społeczeństwu możliwość decydowania. W referendum można będzie wybrać jeden z wariantów. Pierwszy dotyczy pozostawienia takiej sytuacji, jaka była do tej pory, czyli możliwości przerwania ciąży gdy stanowi ona zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety ciężarnej, badania prenatalne i przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo choroby zagrażającej jego życiu lub gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. Drugi wariant zachowuje dotychczasowe możliwości oraz wprowadza czwartą – możliwość przerwania ciąży do 12. tygodnia na życzenie kobiety.
R.: Jeszcze ostatnie pytanie. Dotyczy ono legalizacji leczniczej marihuany. W Polsce to również temat budzący kontrowersje, a wiem, że SLD jest zwolennikiem jej legalizacji z przeznaczeniem na cele lecznicze.
K.: Wyniki dotychczasowych badań wskazują na to, że właśnie olej z marihuany pomaga uśmierzyć ból towarzyszący leczeniu nowotworu, ogranicza postępowanie choroby nowotworowej, a także pomaga w leczeniu różnych typów padaczki u dzieci. W części krajów europejskich środki zawierające leczniczą marihuanę są dostępne z przepisu lekarza prowadzącego terapię. SLD stoi na stanowisku, że w Polsce jak najszybciej należy doprowadzić do legalizacji marihuany stosowanej w celach medycznych. Zwróciliśmy się w tej sprawie z petycją do Marszałka Sejmu oraz do Rzecznika Praw Obywatelskich z prośbą o podjęcie prac legislacyjnych. W ostatnich dniach były rzecznik SLD, chory na nowotwór Tomasz Kalita, skierował do parlamentarzystów list otwarty z apelem o jak najszybszą legalizację leczniczej marihuany.
R.: Poruszyliśmy najważniejsze kwestie. W takim razie pragnę podziękować za rozmowę i poświęcony czas.
K.: Ja również dziękuję.
Iwona Nowak
echopowiatu.i.n@gmail.com