O obronie zasad demokracji i trudnym rozliczaniu historii mówi Marcin Kulasek, sekretarz generalny SLD, radny Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego.
— Poparcie dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej rośnie. Ostatni sondaż IBRiS szacuje je na ponad 12%. To spory sukces. Wasi krytycy mówią jednak, że zajmujecie się przede wszystkich obroną emerytur i stopni byłych funkcjonariuszy.
— Sojusz Lewicy Demokratycznej nie darzy wyjątkową sympatią żadnej grupy zawodowej, w tym byłych funkcjonariuszy służb mundurowych. Jako partia, która przygotowała i doprowadziła do uchwalenia obowiązującej Konstytucji, musimy jednak bronić podstawowych wartości demokratycznego państwa prawnego. Zalicza się do nich ochrona praw nabytych, zaufanie obywatela do państwa oraz zakaz pociągania do odpowiedzialności zbiorowej. Prawo i Sprawiedliwość drastycznie naruszyło te zasady, odebrało funkcjonariuszom służb mundurowych uczciwie wypracowane przez nich emerytury i renty. Mówię uczciwie, ponieważ partia rządząca pozbawiła świadczeń osoby, które w 1990 roku zostały pozytywnie zweryfikowane i często ofiarnie służyły w III Rzeczpospolitej. To niekonstytucyjne i rażąco niesprawiedliwe.
— A dlaczego w takim razie sprzeciwiacie się ustawie degradacyjnej, która przewiduje odebranie stopni wojskowych m.in. członkom Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego?
— Sojusz Lewicy Demokratycznej w tej sprawie mówi to, co czuje większość Polaków. Wyraźnie pokazują to sondaże. Polacy nie oczekują pozbawienia stopnia wojskowego generała Jaruzelskiego. W polskim prawie degradacja to środek karny, który stosuje się wobec żołnierzy skazanych przez sąd za poważne przestępstwa. Prawo i Sprawiedliwość po raz kolejny usiłuje zastąpić swoimi ustawami niezawisłe sądy. To niedopuszczalne. Dlatego protestujemy przeciwko ustawie degradacyjnej. Zresztą nawet Andrzej Duda zauważył niekonstytucyjność tego rozwiązania, co chyba najlepiej zaświadcza, że Sojusz Lewicy Demokratycznej, protestując przeciwko ustawie degradacyjnej w czasie prac sejmowych, miał rację.
— Sojusz Lewicy Demokratycznej sprzeciwiał się także tzw. ustawie dekomunizacyjnej, na mocy której — w samym Olsztynie — zmieniono nazwy ulic, m.in. Dąbrowszczaków i Wincentego Pstrowskiego, co zakwestionował sąd.
— Prawo i Sprawiedliwość chce, by Polacy zapomnieli, że Polska Ludowa istniała, a oni sami, ich rodzice i dziadkowie uczciwie ją budowali i traktowali jako niepodległe państwo, swoją Ojczyznę. Sojusz Lewicy Demokratycznej walczy o pamięć i szacunek dla wszystkich, którzy byli aktywni społecznie i zawodowo w latach 1945-1990. Dlatego oburzają nas Prawa i Sprawiedliwości próby manipulowania pamięcią zbiorową. Warto też zauważyć, że konserwatywna prawica dąży do wyrugowania z przestrzeni publicznej lewicowych symboli, które nie są związane z Polską Ludową. Najlepiej pokazuje to dekomunizacja ulicy Dąbrowszczaków: ludzi, którzy w latach trzydziestych bohatersko, z narażeniem życia walczyli o demokratyczną, republikańską Hiszpanię.
— Ostatnio pochwalił się Pan na facebooku, że w ciągu dwóch godzin rozdał na olsztyńskim rynku blisko tysiąc egzemplarzy Konstytucji. O czym to Pana zdaniem świadczy?
— Myślę, że o tym, że po dwóch latach rządów Prawa i Sprawiedliwości powszechna zaczyna być świadomość, że partia — wbrew swojej nazwie — nie walczy o państwo prawa, ale po prostu je niszczy. I chyba także o tym, że obywatele widzą, że potrzebna jest partia, która skutecznie będzie to państwo prawa chronić. Taką partią jest SLD.