Donald Tusk musi się przygotowywać do współrządzenia z Nową Lewicą. Inaczej nie da się wytłumaczyć jego ostatnich posunięć. Współrządzenie rozumiem, jako utworzenie wspólnego rządu, co wcale nie musi oznaczać wspólnego startu z jednej listy, tylko stworzenie klasycznej koalicji partii, które po zwycięskich wyborach przejmują władzą.
Donald Tusk musi się przygotowywać do współrządzenia z Nową Lewicą, bowiem tak doświadczony polityki nie może powtarzać błędów z przeszłości. Nie może więc próbować przejąć elektoratu Nowej Lewicy, umizgując się do niego lewicowymi hasłami i próbując go przekonać, że na Lewicę nie warto głosować, bo to głos stracony. Próbował to już zrobić w 2015 roku. Wtedy SLD nie weszło do Sejmu, a przez to PiS dostał samodzielną władzę. Niemożliwe, by Donald Tusk tego nie pamiętał i znów próbował zrobić to samo.
Musi więc mieć rację Włodzimierz Czarzasty, który powiedział ostatnio: „obserwuję te elementy lewicowe, które Platforma w tej chwili wrzuca i oceniam to pozytywnie, a nie jestem naiwnym politykiem. Moim zdaniem pan Donald Tusk przyzwyczaja swoich wyborców do współrządzenia z Lewicą. (…)Wszystkie strony rozumieją, że nie jest problemem to, żeby sobie zwędzić wyborców po stronie opozycyjnej. Problemem jest to, żeby pokłonić się przed wyborcami Prawa i Sprawiedliwości i ich przyciągnąć do nas, bądź pokłonić się przed tymi, którzy nie idą do wyborców, i żeby ci, którzy nie pójdą do wyborów, do tych wyborów poszli”. Donald Tusk musi to wszystko rozumieć. Przecież chodzi o to, by pokonać PiS, a nie zwalczać siebie wzajemnie. Prawda?